Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 188.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

niądze. Powiedz mu niech jutro przyjdzie do kantoru. Ja lubię pomagać ludziom uczonym.
— Kazałeś Stanisławowi zaprosić do nas Borowieckiego?
— Róża, ja ci mówiłem, że Borowiecki jest człowiek Bucholca, a ja Bucholcowi i wszystkiemu, co jest jego, życzę wszystkich nieszczęść. Niech on zbankrutuje i pójdzie służyć. Ja przez tego złodzieja, przez tego szwaba, co on do Polski psami przyjechał i na nas zrobił pieniądze, niech on zmarnieje do dziesiątego pokolenia, ja przez niego chory jestem ciągle, mnie serce boli, on mnie ciągle okrada. A ten Borowiecki, to jego jest najgorszy szwab! — wykrzyknął z nienawiścią.
— Ale przecież to Polak.
— Polak, ładny Polak, co jak zaczął drukować swoje bojki, to mi połowę towaru zwrócili z Rosyi, powiedzieli, że paskudztwo, że Bucholca lepsze. To Polak tak robi! on psuje handel, on tym głupim chamom daje takie desenie i kolory, coby je wzięła każda hrabina, po co to? na co? Co ja straciłem przez niego! co straciłem, co stracili nasi. Przez niego co stracili te biedne tkacze! on zjadł starego Fiszbina, on zjadł trzydzieści innych firm. Ty mi nie mów o nim, bo mnie wszystko w środku boli jak sobie ich przypomnę. On jest gorszy od najgorszego Niemca, bo jest jeszcze z Niemcem można pohandlować, a on jest pan, co jest wielki dziedzic! — plunął z pogardą i nienawiścią.
— Przysłać ci herbatę?
— Pojadę do Stanisława na herbatę, zawiozę Julci zabawki, które mi dzisiaj przysłali z Paryża.
Róża pocałowała ojca w policzek i wyszła.
Szaja się podniósł, zakręcił światło, bo lubił