Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 253.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Chłopak zaczął krzyczeć i wydzierać się do konia, którego zdradliwie zaraz uprowadziły dziewczynki, ciągnąc za rudy ogon na drugą stronę stołu, do wuja Maksa, przy którym się czuły więcej zabezpieczone od batożenia brata.
— Jasiu, co to jest? — wołał Baum, wyjmując z kieszeni dziecinną trąbkę i ukazując mu nad głową.
— Trlombka! Dziadziu, dać Jasiowi trlombkę — prosił, wyciągając rączki.
— Nie chcesz siedzieć u dziadzi, nie kochasz dziadzi, to nie dam, dam Wandzi.
— Daj Jasiowi trlombkę, dziadziu, Jasio dziadzia kocha, Wandzia jest głupia, nie kocha dziadzi. Dziadziu, dać Jasiowi trlombkę! — prosił ze łzami, uklęknął na kolanach dziadka, a nie mogąc i tak dostać, zaczął mu wchodzić na ramiona, obejmował go za szyję, całował po twarzy, błagał co raz goręcej, a nie spuszczał niebieskich rozpłomienionych oczek z trąbki.
Dziadek dał mu wreszcie.
Chłopak nie miał już czasu dziękować, zeskoczył na ziemię, poleciał odebrać konia, przyczem pobił dziewczynki, zaprowadził go pod piec, okrył ściągniętą z matki żółtą jedwabną chustką i biegał po pokoju, trąbiąc co miał tylko sił.
Dziewczynki z płaczem przybiegły do kolan dziadka.
— Wandzia ce dziadziu.
— Janusi dać!
Prosiły rozpłakanymi głosikami i zaczęły się wdrapywać na dziadkowe nogi.
Oswobodził się od nich prędko i zaczął uciekać przed niemi.
Dziewczynki już wiedziały co to znaczy, więc za-