Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 373.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzącą do fabryki, był długi wązki pokój obity ciemną materyą.
Pod ścianami stały nizkie sofy pokryte czerwoną w złote kwiaty skórą, z tyłami sięgającymi do pół wysokości ścian i poprzegradzanymi na pojedyncze siedzenia jak w coupé drugiej klasy.
Wązkie zwierciadła wpuszczone w mur patrzyły mrocznie z nad sof i marmurowych konsol obwiedzionych bronzowemi galeryjkami.
Był to pokój do palenia, jak objaśniała Mada, ale znać było po niepokalanej nowości sof i stolików nizkich symetrycznie przed niemi rozstawionych, że tutaj nikt jeszcze nie palił.
Potem oglądali ogromny salon oświetlony czterema oknami, zupełnie biały, ze stiukowym sufitem gęsto złoconym, zapchany meblami, przeładowany masą obrazów, kandelabrów, kolumn, kanapek i krzeseł, które w wyciągniętych szeregach, owinięte w białe pokrowce, stały pod ścianami; znać było, że nikt tutaj się jeszcze nie bawił i nikt nie siadał na tych meblach.
Były jeszcze maleńkie gabineciki, wyzłocone i ozdobione jak bombonierki, pełne gracików, pustych żardinierek, paradnych marmurowych kominków, na których się wdzięczyły porcelanowe statuetki.
Był i pokój jadalny połączony windą z kuchnią, cały wyłożony mahoniowymi kwadratami, ujętymi w cienkie jak ostrza bronzowe listwy, ze stołem ciężkim w pośrodku, z kredensami w stylu Empire, które Müller kolejno otwierał i pokazywał ich wnętrza zapchane porcelaną i zastawami stołowemi, których nikt nie używał.
Była i biblioteka, bo budowniczy i tapicer o niczem nie zapomnieli; mały pokoik obstawiony szafkami