Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 413.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
XV.


Horn prędko się rozmówił z Borowieckim, bo ten nie miał żadnych nowych wieści i wychodząc spotkał się z Jaskólskim, który szedł do Borowieckiego na skutek wczorajszej rozmowy z Wysockim.
Jaskólski był dzisiaj bardziej jeszcze zalękniony i niedołężny.
Wyprostowywał się chwilami, gładził wąsy, chrząkał, ale mimo to, odwagi mu nie przybywało, czekał w małej poczekalni przy farbiarni i miał już kilka razy szczerą chęć umknięcia, ale na wspomnienie żony i dzieci, na wspomnienie tylokrotnych, nadaremnych wyczekiwań po rozmaitych kantorach i przedpokojach fabrykantów, siadał z powrotem i czekał z rezygnacyą.
— Pan jest Jaskólski? — zapytał Karol, wchodząc.
— Tak, mam zaszczyt się przedstawić panu dyrektorowi, jestem Jaskólski!
Mówił wolno te sakramentalną formułę, powtarzaną już wielokrotnie.
— Nie o taki zaszczyt chodzi. Pan Wysocki mówił, że pan potrzebuje miejsca.
— Tak — odrzekł krótko, mnąc wytarty kapelusz