Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 442.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy był uczciwym Bucholc? Któż się o to pytał! Pytano się tylko ile zostawił milionów!
Więc miliony, czuć je w swoim ręku, otoczyć się nimi, panować nad nimi.
Rozmyślał skręcając ku stacyi, i duszę mu przepełniło szalone, dochodzące do bólu pragnienie pieniędzy, użycia, panowania.
Jak pies zgłodniały patrzy na mięso — tak on łakomie patrzył na fabryki, domy, zbytek bogaczów, piękne kobiety, pałace.
Miał szalony apetyt użycia, który obiecywał sobie zaspokoić.
Był głodnym od wieków i przez tyle pokoleń poniewieranym, tratowanym przez mocniejszych, odpychanym od stołu życia, przepracowanym, łaknącym — teraz przyszła kolej na niego, podnosił głowę, wyciągał chciwie ręce, chwytał zdobycz i nasycał głód odwieczny.
— Odbiję sobie wszystko i za wszystko! — Myślał i z nienawiścią przypominał sobie lata dzieciństwa, pasanie krów, posługi jakie czynił w klasztorze, kije jakie odbierał, nędzę całej rodziny, upokorzenia jakie znosił w gimnazyum, upokorzenia jakie odbierał razem z pomocą od swoich dobroczyńców, upokorzenia jakie znosiła cała rodzina.
— Odbiję sobie wszystko! — mruknął z szaloną zawziętością w sercu.
Ale tymczasem dopiero zdobywał środki, handlował czem mógł, zarabiał na czem się tylko dało.
Zarządzał składami Grosglücka, a prócz tego handlował węglem na własną rękę, handlował drzewem, handlował resztkami bawełnianemi, handlował jajami,