MARTA (cicho do Siostry). I cóż droga siostro?... O! proszę, zostań na swojem krześle, nie wstawaj.
SIOSTRA. Sześć godzin prawdziwego spoczynku.
MARTA. Sześć godzin bez niepokoju? bez gorączki?
SIOSTRA. Dzieciątko było bardzo niespokojne w ciągu nocy, szczególniej koło godziny trzeciej nad ranem. Pan hrabia nie pozwolił budzić pani hrabiny, ale kazał zawezwać doktora Roberta, który natychmiast podał dziecku środek uspakajający. Elżbieta je ukołysała, usnęło niebawem i do tej chwili śpi ciche i nie budzi się wcale.
MARTA (odsłaniając firanki z nad kołyski). Prawda! śpi, śpi ciągle. Któraż to godzina? Dziewiąta? Dziesiąta? Tak, tak! to sześć godzin posilnego snu!... O! moja drobna kruszyno, wszak to od trzech tygodni śpisz tak spokojnie po raz pierwszy dopiero! Ale czyż to polepszenie trwać będzie!
SIOSTRA. Sądzę, że tak, pani hrabino, doktór Robert utrzymywał, że recydywa jest po prostu niepodobieństwem.
MARTA. O! siostro! jakże jestem szczęśliwą.
SIOSTRA. I ja! chciej mi pani wierzyć, i ja jestem szczęśliwą.
MARTA (dając znak Elżbiecie, aby się zbliżyła). Proszę cię, moja Elżbieto — powiedz mi...
ELŻBIETA. Pani hrabino!...
MARTA. Czy mąż mój spał na tym fotelu noc całą? Widzę tu wszystko w porządku.
ELŻBIETA. Pan hrabia położył się na chwilę wczoraj wieczorem po odejściu pani. O trzeciej obudziłyśmy go obie, bo pan Jan, miał bardzo silną gorączkę. Nadszedł pan Robert i czuwali nad dzieckiem wraz z panem jenerałem. O siódmej pan jenerał poszedł się ubrać i kazał nam powiedzieć pani hrabinie, że udał się na plac mustry, gdyby pani hrabina wróciła przed jego przyjazdem.
MARTA. Ah! prawda! wszak to dziś o jedenastej pogrzeb jenerała Moirel.
Strona:PL Sarah Bernhardt - Wyznanie.djvu/2
Ta strona została przepisana.
