Strona:PL Sen o szpadzie i sen o chlebie 049.jpg

Ta strona została skorygowana.

tak i tak, bo my na te, psia ich sobaczenia się, czasu nie mamy!
Pan Ryzio przyrzekł solennie, że namyśli się głęboko nad wyborem tytułu takiego pisma, że on im napewno, napewno takie pismo…
O późnej nocy siadł na wasąg, niosąc na łonie latarnię (w prawicy soczewkę, w lewicy pudełko z kliszami). Przysiadł się z boku na drabince „prezes“ Walczak i podprowadził go sztuczek drogi. Głównie mu jeszcze chodziło o teatr.
— Strach, — mówił, — jak ludzie pożądają takiego teatru! Ale co im tu grać? Dziady, — dobrze, ale żeby to coś z teraźniejszych czasów, żeby o tej męce — niedoli, o tem, co jest na świecie i żeby bez tej rozpaczy. Bo teraz między nami, młodem włościaństwem, żadnej przecie rozpaczy niema. Zachowaj Boże! Między nami, — gadał, — jest siła, chęć, śmiałość, męstwo, a tu het — precz, co jeno czytać, wszystko z rozpaczą. Czy niema takiego teatru, żeby był w sobie wielki, a żeby to lud od jednego razu pojął, że w tem jest prawda, istotna sprawa, sama rzecz?
— Jest jeszcze widzicie… Lilla Weneda, Kordyan, Bolesław Śmiały
— A dy wiem! Kordyan! A dy przecie wiem. Ale kiedy to jeszcze i jeszcze nie to. Toć przecie człek samby to napisał, żeby tak, jak nie umie, pisać umiał! Przecie radosne życie dookoła! Jak my se tu na własną rękę urządzamy chłopski wykład z pokazem, rolniczy, to dookoła nas tłum chłopców ze wszystkich wiosek okolicznych. To się wszystko pali do światła, do nauki. Z nami,