Strona:PL Sen o szpadzie i sen o chlebie 095.jpg

Ta strona została skorygowana.

z ust profesora Bernharda, że istnieje tam samoistna chłopska rzeczpospolita, która wszystko dla siebie wytwarza i wszystkie siły ze swego czerpie koła.
Kiedyż na tę możliwość jaknajszybszego postępu, na osiągalność jego rezultatów wskazywać, kiedy ją radośniej pozdrawiać, jeżeli nie dziś, kiedy w Warszawie co tchu w piersiach, co entuzyazmu w sercu, co siły w ramionach tworzą uniwersytet polski, politechnikę, szkoły średnie, miejskie ludowe, zawodowe, sąd, skarbowość, administracyę, milicyę? Ileż to każdy z tych tytułów, każda z tych funkcyi, każda z tych nazw wymaga ludzi, — i jakiej od nich wymaga pracy! Jakiej trzeba zdolności organizacyjnej w tyle niepomyślanych warunkach! Jeżeli nawet ta praca błogosławiona i wszystek jej rezultat ma znowu w jakąś przepaść runąć, w naszą polską przepaść, która już tyle pochłonęła, — to i na to nas stać! Podźwignie się ona i odrodzi znowu, o jedno umiłowanie na śmierć — mocniejsza, o jedno doświadczenie mądrzejsza. Stać było ukochaną Warszawę w czasie wojny i powszechnej biedy na złożenie w ciągu trzech dni — trzystu pięćdziesięciu dziewięciu tysięcy rubli na narodowe szkoły! W tymsamym czasie wrzała tam praca inna.
Oto sucha, dziennikarska notatka podaje wykaz:
„Z informacyi, jakie przynosi prasa warszawska o życiu miasta i kraju, zasługuje na uwagę sprawozdanie z ostatniego posiedzenia plenarnego Centralnego Komitetu Obywatelskiego. Okazało się,