Strona:PL Stanisław Jachowicz,Ignacy Kraszewski-Bajki i powiastki 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.


— Cóż ci jest? — spytał anioł.
— Ot, czasami zachciewa się coś robić, bo mnie nuda zjada.
— Ależeś przecie panem i pracować nie potrzebujesz — odezwał się anioł. — Chciałeś państwa i spoczynku, to je masz.
Mitrędze już tak nuda i bezsenność dokuczały, że namyśliwszy się, do nóg dobroczyńcy padł.
— Wróć mnie do dawnego stanu! — rzekł do niego. — Już mi dziś nic nie smakuje, sen nie bierze, schnę i mrę. Co mi po bogactwie, kiedy szczęścia ono nie daje... Wolę biedować jak przedtem.
Anioł się nad nim ulitował i zmieniając postać, stanął przed nim jasnością okryty.
— Człowiecze mój! rzekł. Niech ci się stanie jak pragniesz; ale wiedz o tem, że na świecie całego szczęścia niema. Pan Bóg zaś dał pracę człowiekowi, aby mu ulżył i życie znośniejszem uczynił. — Módl się więc i pracuj!



Z CHŁOPA KRÓL.

Na imię mu było Gaweł, był najmłodszym z braci, — wszyscy oni uchodzili za rozumnych, jego głuptaszkiem nazywano; nie dlatego, żeby rozumu nie miał, ale że serce w nim było tak miękkie, że o sobie nie pamiętając nigdy, nad drugimi się litując, zawsze w końcu pokutować a to musiał.
Bywało, siądą u jednej miski, bracia go zawsze odjedzą, a w końcu jeszcze i łyżkami po głowie biją, z czego on się śmieje... Najgorszą koszulinę zawsze miał, podarte łapcie, ale się tem nie gryzł i choć czasem przymarzł a wygłodził się, ale widział, że drudzy mieli do syta, a dobrze mu było, — on radował się także. Starsi od niego zawsze co chcieli wydurzyli, a potem wyśmiewali się z niego. Ojciec i matka gryźli się tem, bo przewidywali, że na świecie źle mu będzie i nigdy nie dojdzie do niczego. Zostawiono go czasem w chacie do dozoru, — nie obeszło się bez szkody. Przyszedł ubogi, a prosił, Gaweł mu oddał co gdzie znalazł, bodaj koszulinę z grzbietu, a zwierzęta karmił od gęby sobie odejmując, a każdemu na słowo wierzył i oszukiwał go kto chciał.
Ojciec go kilka razy obił za tę głupotę, aby przecie o sobie pamiętał,