Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/130

Ta strona została przepisana.

— Widzi pan, gdyśmy rozstali się z panem — zaczęła Angelika — „Kameleon“ popłynął szybko ku Brazylji, gdzie zatrzymaliśmy się na parę tygodni, poczem wyruszyliśmy na portugalskim okręcie do Indyj, gdzie żyliśmy spokojnie całe trzy lata, aż zachorowałam niebezpiecznie i jeden z najlepszych lekarzy w Bombaju oświadczył, że klimat tego kraju jest dla mnie zabójczy i że powrót do Europy jest dla mnie koniecznością. Wiesz pan dobrze, jak mnie Jakób kocha, to też, bez względu na możliwość niebezpieczeństw, odrazu postanowił wywieźć mnie do Francji; sprzedaliśmy znaczną część klejnotów i z kilkunastu tysiącami liwrów wsiedliśmy na holenderski statek. Już przy samem wybrzeżu Francji spotkała nas straszliwa burza; okręt nasz, straciwszy maszty i żagle, całe trzy dni tłukł się po morzu, aż rozbił się na piaszczystem wybrzeżu o parę mil stąd. Całe nasze bogactwo pochłonęło morze; pozostał nam jedynie kosztowny pierścień, który w chwili rozbicia okrętu miałam na palcu; udało się nam go sprzedać za całe cztery tysiące liwrów. Jakób obawiał się pokazywać w miejscach, bliższych wielkiemu światu, z obawy, by znów jaki szpieg króla Francji, czy Anglji go nie wyśledził, moje zaś zdrowie było mocno nadszarpnięte, pozostaliśmy tedy w tem ustroniu. Byliśmy jeszcze młodzi, nieszczęścia wzmogły jeszcze naszą miłość, więc, choć pozbawieni majątku, z ufnością patrzeliśmy w przyszłość, zwłaszcza, że zmiana klimatu szybko powracała mi zdrowie. Podobało się nam proste i spokojne życie chłopów pikardyjskich, u których zamieszkaliśmy, że zaś byli to ludzie starzy i bezdzietni, zaproponowaliśmy im, że odkupimy od nich połowę ich dzierżawy. Poczciwi ci ludzie sprzyjali nam bardzo; początkowo chcieli nas odwieść od tego zamiaru, przedstawiając nam ciężki los dzierżawców, jednakże postawiliśmy na swojem. Z biegiem czasu wyrobiliśmy się na niezłych rolników; mająteczek nasz powiększył się. Nakoniec skarbnik opactwa uznał nas za prawowitych dzierżawców.