Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/33

Ta strona została przepisana.

więc się zaraz w tobie zakochał. Odwagi mu istotnie nie brak.
— Co za bezczelność!... Jakże się tan zuchwalec nazywa.
— De Cronstillac.
— Ach, więc to gaskończyk, teraz rozumiem wszystko... ha — ha — ha!! — zaniosła się od śmiechu Angelika.
Pokojówka, widząc rozbawienie swej pani, poczęła jej wtórować i obie śmiały się przez dobrą chwilę; uspokoiły się nieco, dopiero, gdy dwie niewolnice murzynki czystej krwi, wniosły stół z potrawami.
— No, jedzmy — musisz, Jakóbie, być porządnie głodny — a i ja zjadłabym wołu z rogami! — Angeliko! — upomniał ją kapitan — jak ty się wyrażasz?! Nie pojmuję, jak kobieta tak piękna może być tak ordynarna!
Angelika obraziła się.
— Miretto — wrzasnęła — jeżeli ten gbur jeszcze raz pozwoli sobie tak mnie traktować, masz go nie wpuszczać do mnie.
Miretta skinęła głową, nie wiedząc topowiedzieć. Miejsce jego zajmie ten bukanier, Myśliwy ludzi... znasz go?
— Znam, pani...
— Lub ten karaib, ludożerca, Youmalë — znasz go?
— Znam, pani...
— Słyszysz, nieustraszony kapitanie?
— Słyszę... wiesz przecież, że tak cię kocham, że wcale nie jestem zazdrosny.
— No, to dobrze, bo w przeciwnym razie, nie wiem czy długo byś ze mną wytrzymał... No, ale tak pasujesz do mnie, że ci wszystko wybaczam... Nałóż mi na talerz trochę tego mięsiwa, które masz przed sobą... Ale, wracając do tego durnia — czy to przynajmniej przystojny mężczyzna... czy zasługuje na los owych?...