Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/42

Ta strona została przepisana.

mulatka zaprowadziła de Cronstillac‘a do pięknie urządzonej komnaty, do której po chwili weszło kilku murzynów. Jeden z nich niósł spory pakiet, drugi zaś mięsiwa i dwie flaszki czerwonego wina na srebrnej tacy. W łazience, przylegającej do komnaty, przyszykowano kąpiel; de Cronstillac wykąpał się, poczem jeden z murzynów rozpakował pakiet, wydobywając wytworne czarne ubranie i jedwabne czerwone pończochy. Ukończywszy przy pomocy niewolnika toaletę, gaskończyk rzucił raz jeszcze spojrzenie w weneckie zwierciadło, które przed nim trzymał niewolnik, poczem poprawił fryzurę, włożył kapelusz z białem piórem i z niecierpliwością oczekiwał chwili prezentacji wdowie.
Nakoniec upragniona chwila nadeszła. Weszła mulatka i przeprowadziła awanturnika krętemi schodkami do salonu, gdzie chwilę musiał czekać.
Jakież było jego zdumienie i zachwyt i zmieszanie, gdy weszła Angelika, poprostu oślepiając gościa blaskiem swej urody. De Crotnstillac aż się cofnął mimowoli, nigdy bowiem w życiu nie widział podobnej piękności. Po chwili dopiero odzyskał przytomność i złożył gospodyni dworny ukłon. Obmyślał właśnie jakiś komplement, któryby przy tej okazji należało powiedzieć, gdy nagle Sinobroda, nie mogąc dłużej wytrzymać, wybuchnęła głośnym, srebrnym śmiechem. Stropiony gaskończyk stał chwilę w milczeniu przed roześmianą mężobójczynią, gdy zaś uspokoiła się nieco, przemówił z najwyższą uprzejmością:
— Jestem głęboko przekonany, pani, że wesołość pani spowodowało moje biedne serce, nad ktorem daremnie staram się zapanować, tak wielką miłością bije dla pani!
Sinobroda spojrzała nań ironicznie:
— Och, mój drogi panie, mylisz się pan! Wybacz mi mój niewczesny śmiech... ale rozbawiło mnie okropnie nadzwyczajne pańskie podobieństwo do mego drugiego męża... Na pana widok wydało mi się, że ten biedny