Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/79

Ta strona została przepisana.

— Nie spodziewaj się po mnie, nędznico żadnej litości!... zaraz skończę ze wszystkiem!
I uderzył w gong.
— Gdy przyjdzie Miretta, pani sama wyda jej rozkaz, aby kapitan Rulf był gotów do rozwinięcia żagli „Kameleona“ zaraz o świcie!
Weszła Miretta; Angelika, ze spuszczonemi oczyma i miną, mającą znamionować wstyd i rozpacz, wydała jej stosowny rozkaz.
— Spełniłam rozkaz pana... rzekła pokornie Angelika — teraz jednak, pozwól mi powiedzieć...
— Nie mamy ze sobą nic do gadania!
— Ale jeżeli ona chce prosić waszą wysokość o przebaczenie? — wtrącił pokornie p. de Chemerant.
— Dobrze niech prosi, ale w obecności swego wspólnika... to będzie jeszcze większa kara i dla niej i dla tego łotra... Nie mam też nic przeciwko pańskiej, panie de Chemerant, obecności przy tej rozmowie.
— P. de Chemerant był na tyle delikatny, że wymówiwszy się jakoś przed gaskończykiem, opuścił pokój. Gdy już był za drzwiami, ks. Monmonth serdecznie uścisnął dłoń gaskończyka.
— Mój panie — rzekł — jesteś człowiekiem odważnym i sprytnym. Dziękuję panu z całego serca, i proszę nam wybaczyć, żeśmy pana niegodnie podejrzewali...
— Ach, wasza wysokość, mniejsza o to... niema się czemu dziwić... A teraz pomówmy o pilnych sprawach...
Ks Monmonth słuchał ze smutkiem i niezadowoleniem, opowiadania de Cronstillac‘a o jego rozmowie, z agentem.
— Nie pragnę dostojeństw! — zawołał. — Dość drogo już, zapłaciłem za te wszystkie rachunki... a, i stryjowi memu niezbyt ufam...
— Ależ, wasza wysokość... ten agent grozi, że w razie odmowy waszej wysokości staniecie na czele powstania, grozi panu dożywotnie więzienie!... Ja też, udając waszą