Strona:PL Sue - Nowele.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

łóżku, obok stało składane krzesło, a na niem cynowy garnek, z którego dym się unosił.
— A więc chcesz koniecznie uciekać tej nocy? zapytał.
— Tak, mój marynarzu, to noc wyborna.
Na te słowa Tilmont odchylił nieco deskę, kryjącą otwór, a do kajuty wtargnął silny powiew wiatru, który o włos byłby zgasił małą lampkę, ukrytą pod łóżkiem. I ujrzeliśmy niebo przysłonięte chmurami, noc czarną, jak atrament, a krople deszczu lub piany morskiej, miotane gwałtownym wiatrem wpadały do kajuty. Kładąc deskę napowrót Tilmont spojrzał mi w oczy i rzekł:
— Bez żartu, Tomie, wiesz, że pogoda nie jest wcale zachwycającą.
— Wiem, niech ją.... (wybaczcie moje panie).
— Ależ ty głową nałożysz!
— Raz jeszcze powtarzam ci, że sobie drwię z tego. Czy mam zginąć tam, czy gdzieindziej, to mi wszystko jedno!
— Ależ posłuchaj tej burzy, Tomie, patrz, jak wiatr nami kołysze.
I w istocie przeklęty okręt przechylał się z jednej strony w drugą, jakby lekki statek; była to burza nie lada. Próbując raz jeszcze odwieść mnie od zamiaru Tilmont odchylił ponownie deskę z otworu i mimo ciemności ujrzeliśmy jezioro w całej rozciągłości białe od spienionych fal. Fale na jeziorze! można sobie przedstawić