Strona:PL Sue - Nowele.pdf/63

Ta strona została uwierzytelniona.

bogini tańców Rambhe nie przewyższa ich w sztuce, poczem prosiłem je, by mi co zaśpiewały.
Pochwały me bardzo im się podobały i zadziwiły je poniekąd ze strony Europejczyka. Zapytały mnie więc, jakiej pieśni sobie życzę. Oznaczyłem im pieśń Kamie, którą już kilkakrotnie słyszałem w Surate i która mi się bardzo podobała. I poczęły śpiewać przygody księżniczki Beddhii, epopeję maracką, pełną świeżości i naturalnego wdzięku.
Już północ wybiła, gdy ich śpiew ustał. Chciały inny poemat rozpocząć, lecz im podziękowałem, a gdy wedle zwyczaju ofiarowałem pierwszej tancerce podarunek na tacy, okrytej liśćmi betelu i wodnego orzechu, wszyscy widzowie się rozeszli, jedni do swoich chat, inni do ogrzewalni. Duclos postanowił się ułożyć do snu obok muru, wieczerzy nie jadł wcale, ja zaś kazałem zanieść swój palankin pod olbrzymie drzewo kokosowe i wyciągnąłem się tam wygodnie na posłaniu, wdychając z rozkoszą silny i przenikliwy zapach tej wegetacyi, tak bujnej i wonnej.
Zaledwie usnąłem, gdy mnie obudził szmer jakiś obok mego palankinu.
— Kto tam? zapytałem z zdziwieniem.
Głos kobiecy mi odpowiedział:
— To ja, panie, bidda tanecznic, przybywam by ci oddać pozdrowienie młodej dziewczyny w żółtym staniku, z wieńcem we włosach, Dai.