Strona:PL Sue - Nowele.pdf/75

Ta strona została uwierzytelniona.

kłością do właściciela łodzi — dlaczegoś tak obciążył tę łódź, nie uprzedziwszy mnie o tem? Wracaj natychmiast do brzegu, albo ci tem wiosłem roztrzaskam głowę.
— Bóg jest wielki — odparło to bydlę z zimną krwią.
Ale chociaż Bóg był wielki, wracać już było zapóźno, bo nas pochwyciły bałwany morskie.
Pierwsza fala zalała tylną część łodzi i napełniła ją do połowy. Przeklęta łódź była tak ciężką, że napróżno wysilałem się koło steru, nie mogłem nią w żaden sposób kierować. Druga fala zalała łódź całą. Nie było ani chwili do stracenia.
— Daja, chodź za mną! — krzyknąłem do Indyjki, rzucając się w morze, bez najmniejszej obawy o nią, bo wiedziałem, że umie pływać, jak ryba.
Zaledwie wskoczyłem do wody, gdy świeża fala przeszła przezemnie, warcząc mi nad głową, zanurzyłem się i silnem uderzeniem nogi wypłynąłem znów na wierzch. Zdala widziałem wiosła naszej łodzi, a tuż przy sobie Daję, która z okrzykiem radości rzuciła się ku mnie z prośbą, bym się opierał o nią, jeżeli jestem znużony. Podziękowałem i ofiarowałem jej nawzajem swą pomoc, oraz radziłem, by się kierowała za mną celem uniknienia skał podwodnych, sondowałem bowiem nieraz tę część morza i znałem ją, jak swój własny pokój.