Strona:PL Sue - Nowele.pdf/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Targnąć się na sługę bożego! — zawołał Bertrand — to okropna zbrodnia.
— Ba, na najbliższym jubileuszu uzyskamy odpuszczenie. Zresztą, czyż ci słudzy kościoła nie tyją na nasze koszta? A tenże właśnie, czy miał litość nad tobą, gdy cię zawezwano do oficyała za to, żeś pozwolił sobie zabić kilka nędznych królików, własność duchownego magnata?
— To prawda. Plecy me mogą jescze potwierdzić, ile mnie kosztowały te przeklęte króliki. Ale przeor znów nieraz wsparł mego ojca, mego biednego ojca, który przezemnie nędznika chodzi o kiju żebraczym. Dziś właśnie wyruszył z miasta zbierać jałmużnę po wsiach okolicznych i tą drogą ma wracać. Gdyby ujrzał, jakiem się trudnię rzemiosłem, nie przeżyłby tego.
— Wiecznie te skrupuły — przerwał mu niecierpliwie Maurycy.
— Biedny głupcze! Czy twoja uczciwość wybawi cię od śmierci głodowej, czy pomoże ci poślubić twą ukochaną Gertrudę, córkę polowego Raimband?
— Przebóg, po co wymówiłeś to nazwisko? Tak, to musi się stać, niech się spełni moje przeznaczenie!
— Milcz! — przerwał mu Maurycy, przykładając ucho do ziemi — słyszałem odgłos jakiś. Na Boga, nic nie straciliśmy, czekając cierpliwie. Odwagi, fortuna zbliża się do nas!