Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1144

Ta strona została skorygowana.

— Ludwiku, czy mogłeś choć chwilę wątpić, że się na to nie zgodzę? Czy tylko to ma być dowodem mojej miłości, którego ode mnie żądasz? — pytało młode dziewczę. Lecz wkrótce po niejakiej rozwadze dodała smutnie: przed upływem żałoby, która się dzisiaj rozpoczyna, inie będziemy się mogli pobrać.
— Właśnie chciałem cię prosić, Marieto, abyś się tem nie tłumaczyła, chociaż myśl ta jest bardzo godna pochwały.
— Uczynię to, czego pan ode mnie żąda.
— Słuchaj, Marieto. Jeszcze długo, bardzo długo żałoba serce moje będzie rozdzierać. Prawdziwa żałoba jest żałobą serca, a u mnie ona dłużej trwać będzie, niż zwyczaj nakazuje. Dlatego myślę, że na te czcze formy światowe zważać nie potrzebuję. Ślub zawarty pod takiemi smutnemi wrażeniami, po tak bolesnej stracie, będzie tem uroczystszy, tem więcej uświęcony.
— Przyznaję panu słuszność, panie Ludwiku, jednakże zwyczaj...
— Otwarcie powiedziawszy, Marieto, dlatego, że masz zostać moją żoną, że będziesz po moim ojcu nosić żałobę, że go razem ze mną opłakiwać będziesz, czy dlatego mniej uczcimy pamięć jego, jeżeli na ten zwyczaj zważać nie będziemy? A potem, nie wytrzymałbym samotny w moim smutku. Umarłbym z tęsknoty.
— Jestem tylko biedną robotnicą, niezaznajomioną ze zwyczajami świata, mogę więc panu tylko to wyrazić, co czuję. Propozycja, abyśmy się wkrótce pobrali, zdaje mi się właśnie uchybiać tym formom; powody jednakże, które pan podaje, uznaję za słuszne. Może nie mam racji, może życzenie, alby być jak najprędzej połączona z panem, na mnie wpływa, tego nie wiem; to jednak, Ludwiku, czuję w tej chwili, że sumienie moje będzie spokojne, jeżeli wkrótce się pobierzemy. Myślę, że serce moje nie jest mniej czułe, niż każdej innej.