Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/1802

Ta strona została skorygowana.

uszkodzony, jak to spostrzegłem wczoraj wieczór, gdyśmy wyjmowali list z pod kamienia.
— Rzeczywiście. Raźno, mój przyjacielu — mówił kapitan do marynarza, wskazując na jedno wielkie drzewo bulwarowe, którego gałęzie poza mur ogrodu się zwieszały. — Dalejże Sans-Plume!
— Kapitanie, musimy poczekać aż się ściemni, zobaczyłem zresztą człowieka, który kieruje do nas swe kroki.
— Zaczekajmy. Schowaj tymczasem worek za drzewo. Czy czego nie zapomniałeś?
— Wszystko zabrałem.
— Dobrze, chodźmy. Ten człowiek zbliża się, nie powinniśmy dać poznać, że mieliśmy coś do roboty przy murze.
— Tak jest, kapitanie, lawirujmy, aby wprowadzić go w błąd.
Dwaj mężczyźni lawirowali, jak to się jeden z nich w swoim marynarskim żargonie wyraził, w boczne aleje.
— Sans-Plume — zawołał młodszy na swego towarzysza — poznasz to miejsce, gdzie nas oczekuje fiakier?
— Tak jest, kapitanie, ale proszę mi powiedzieć...
— Co?
— Zdaje się, że ów człowiek idzie za nami.
— Co z tego?
— Szpieguje nas.
— Zwarjowałeś, Sans-Plume.
— Kapitanie, idźmy w inną stronę, a przekonamy się.
— Dobrze — odrzekł kapitan, opuszczając z marynarzem prawą aleję i przechodząc przez gościniec, wszedł w lewą.
— Kapitanie — mówił Sans-Plume cichym głosem — ten Lascare[1] idzie za nami.

— Prawda, jesteśmy śledzeni.

  1. Indyjski majtek. Marynarze używają tego przezwiska jako lekceważenie.