Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/679

Ta strona została skorygowana.

— Przystąpimy więc teraz do kontraktu panny Ernestyny — mówił dalej garbaty — a potem oba akty razem zostaną podpisane.
— Bardzo dobrze, panie margrabio — odpowiedział notarjusz.
— Teraz przyszła kolej na nas, mój chłopcze — rzekł komendant Bernard pocichu do swego synowca, — jaka to szkoda, że nie mogę wam zapisać jakiego, choćby nawet małego mająteczku, ale cóż robić, mój synu — dodał stary marynarz z uśmiechem i, z pewnym żalem zarazem — wszystko co wam po mojej śmierci zostanie, będzie to moja stara, poczciwa mama Barbancon... piękny podarunek ślubny, nieprawdaż?
— Cicho, mój wuju kochany, nie myślmy teraz o tem.
— A kiedy jeszcze wspomnę, że jesteśmy tak ubodzy, iż tej dobrej, kochanej Ernestynie najmniejszego nawet podarunku ofiarować nie możemy! Wiesz, chciałbym już sprzedać na ten cel nasze sześć sztućców, lecz mama Barbancon nie chciała na to pozwolić, mówiąc: że twoja żona będzie wołała widzieć trochę srebra w domu, aniżeli jakie błyskotki.
— I mama Barbancon miała największą słuszność, kochany wuju; ale słuchajmy, słuchajmy.
Notarjusz wziął drugi kontrakt ze stołu i powiedział głośno:
— Czy i tutaj mam nazwiska pominąć?
— Pomiń pan, pomiń — rzekł margrabia.
— Przystępuję więc do jedynego warunku niniejszego aktu, warunku dotyczącego stosunków majątkowych pomiędzy obu małżonkami.
— Niedługi on będzie — szepnął komendant Bernard.
— Panie notarjuszu — zawołał Oliwier z uśmiechem — proszę mi przebaczyć, że przerywam; ale artykuł ten zdaje mi się zupełnie zbytecznym w naszym kontrakcie, gdyż wczoraj jeszcze miałem zaszczyt powiedzieć panu, że nie mam żadnego majątku, oprócz mojego żołdu podporuczni-