Widział tylko stłoczone głowy i setki par oczu skierowane ku sobie. Nie odróżniając jeszcze ich wyrazu, czuł, że patrzą nań z życzliwem i jakiemś wystraszonem współczuciem, z jakiem ludzie czułostkowi przyglądają się komuś, kto umiera, a komu pomóc nie mogą. Była w ich wzroku jakby wstydliwość i w tej ciszy jakby wstrzymanie oddechu przed momentem katastrofy, która oto nadchodzi.
Nie wiedział dlaczego, lecz przypomniała mu się Zośka. Już wówczas, gdy wysiadł z okratowanej karetki więziennej, odczuł wprost dziwaczną potrzebę zobaczenia tej małej dziewczyny. I teraz napróżno szukał jej na sali. Zaczął poznawać znajomych. Panna Łęska, pani Chełminska, barman Grabowski, Tonia w czerwonym berecie, Luba, siedząca z głową podniesioną tak, jakby sama szła na szafot, obok Borys, którego twarz zastygła w drapieżną nieruchomą maskę, kasjer Justek z bolesnym uśmiechem na grubych żałosnych ustach, pułkownik Jaszczołt, ustawicznie przecierający monokl, który jak zawsze nie chciał trzymać się w drgających fałdach zwiędłej twarzy, Tecia, ubrana tak czarno, jak na żałobę, o i Frania, starsza siostra Zośki... I tyle ładnych miłych kobiet, i tylu kompanów od wesołych zabaw, tyle znajomych twarzy i tyle wspomnień... Przyszli tu, jak na pogrzeb...
Druckiego ogarnęła nagłe nieprzeparta ochota wgłoszenia do nich żartobliwej mowy, jeszcze bardziej żartobliwej, niż te, za które w „Argentynie“ tak huczne zbierał oklaski. Kłaniał się z uśmiechem i już otwierał usta, gdy zwrócił się doń jego obrońca zażywny łysy pan w grubych wypukłych szkłach, który dotychczas w milczeniu studjował akty.
Chodziło mu jeszcze o jakąś drobną informację i o danie klijentowi kilku wskazówek co do metod obrony. Mówił zwięźle, krótko, rzeczowo i Drucki był przekonany, że wybierając sobie na obrońcę mecenasa Szarniewicza, postąpił słusznie. Zresztą Szar-
Strona:PL T Dołęga-Mostowicz Prokurator Alicja Horn 1939 tom 2.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.
