Strona:PL T Dołęga-Mostowicz Prokurator Alicja Horn 1939 tom 2.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

sypywali ją gratulacjami, wyrazami zachwytu i podziwu.
W kwadrans później został ogłoszony wyrok, skazujący Jana Winklera na karę śmierci przez powieszenie.
Oskarżony wysłuchał wyroku spokojnie. Jego obrońca, mecenas Szarniewicz natychmiast przystąpił do redagowania prośby na ręce Prezydenta Rzeczy pospolitej o ułaskawienie. Należało z tem się śpieszyć, gdyż wykonanie egzekucji wyznaczono na godzinę piątą rano.
Podprokuratorka Alicja Horn wezwała tymczasem kolegę Mesnera i oświadczyła:
— Bardzo pana przepraszam za narzucanie mu tak przykrej funkcji, ale będę go prosiła, by zechciał w imieniu prokuratury zastąpić mnie jutro rano o piątej przy straceniu skazańca, które odbędzie się na terenie Cytadeli.
— Z przyjemnością oszczędzę pani tego ohydnego widoku — natychmiast zgodził się Mesner — jednak przypuszczam, że do egzekucji nie dojdzie. Pan Prezydent, mam wrażenie, ułaskawi tego Winklera.
— Myli się pan — krótko odpowiedziała Alicja i pożegnawszy się, pojechała do domu.
Miała szum w uszach i słaniała się na nogach, wchodząc do swego mieszkania. Tu, gdzie niczyje oczy się na nią nie patrzyły, nerwy uległy zupełnemu rozprężeniu. Rzuciła się na tapczan, i splótłszy kurczowo palce, zaczęła je gryźć do krwi.
Jakże nienawidziła siebie! Z jakąż rozkoszą te same zęby wpiłaby sobie w gardło, by je przegryźć!... Nieprzytomnemi ciosami uderzała pięściami w skronie, w usta, w policzki, w piersi... Nie czuła bólu, tylko wciąż wzbierający gniew, który zdawał się przechodzić w szał...
Zerwała się, zapaliła wszystkie światła i, nie zasłaniając okien, zaczęła zdzierać z siebie ubranie, lecz w tejże chwili dostrzegła swoje odbicie w lustrze i