Strona:PL Tacyt Kossowicz Agrykola.pdf/48

Ta strona została przepisana.

nieprzyjaciół, i rzeczywiście byliby to uskutecznili, gdyby Agrykola, obawiając się właśnie tego, czterech szwadronów jazdy, stojących w pogotowiu na nieprzewidziane wypadki podczas bitwy, nie był wysłał naprzeciw nadbiegających, a im zacięciej nieprzyjaciel uderzał, tem gwałtowniej go odpierano i do ucieczki zmuszano. Tak więc plan Brytańczyków obrócił się na ich zgubę, jazda na rozkaz wodza usunęła się z linii, na której walczono i z tyłu uderzyła na nieprzyjacielskie szyki. Wtedy to na rozległem pobojowisku przedstawiał się wielki i straszliwy widok: ścigano, raniono, brano w niewolę, a gdy nowych jeńców w swe ręce dostano, mordowano dawniejszych. Już całe zastępy uzbrojonych nieprzyjaciół, którzy działali bez żadnego planu, każdy na swą rękę, ustępowały przed pogonią nielicznego rzymskiego żołnierza, niektórzy rzuciwszy oręż biegli na oślep, szukając dobrowolnej śmierci. Tu i owdzie walała się broń porzucona, trupy i pojedyncze części ciała ludzkiego, gdzieniegdzie czerwieniła się ziemia krwią zbroczona. Lecz niekiedy i zwyciężeni zapałają żądzą zemsty, nieraz i w ich serce wróci odwaga. Skoro Brytańczycy zbliżyli się do lasów, skupieni i świadomi okolicy otoczyli znienacka najskwapliwszych w pogoni, lecz nieprzezornych. I gdyby wszędzie obecny Agrykola nie był ich otoczył na kształt obławy silnemi i lekko uzbrojonemi kohortami i nie kazał części jazdy tam, gdzie las był gęściejszy, zsiąść z koni i pieszo, tam znowu gdzie był rzadszy, konno go prze-