Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Obrachunki fredrowskie.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

Wszystko to mówię, nie dlatego aby przeczyć ożywczej — bodaj przez obudzenie sprzeciwów — interpretacji prof. Kucharskiego, która, ujęciem Fredry na tle jego epoki, wniosła dużo świeżości w nasz stosunek do pisarza i jego utworów; ale aby wskazać, jak ostrożnie trzeba poruszać się na tym gruncie. Bo w tej interpretacji jest olbrzymi procent dowolności, przerost mozolnej i zbyt konsekwentnej doktryny. Dam jeden przykład, jak dalece prof. Kucharski dociąga wszystko do swojej tezy i jak dalece zmienia rolę badacza na rolę prokuratora. Chodzi o scenę 12 z II aktu, gdy Ludmir, porzuciwszy rolę szewczyka, wygłasza „tronowe orędzie“, będące w istocie dowcipną parodją tego rodzaju monarszych elukubracyj. Oto, jak interpretuje tę scenę prof. Kucharski:

Zdumienie ogarnia obecnych. Stary Jowialski popada w zachwyt. A gdy mu jeszcze na dodatek zagrano jego piosneczkę (przysłowia), nie posiada się już z wiernopoddańczej egzaltacji. Oczarowany blaskiem Najjaśniejszych dyrdymałek, nie może słowa wymówić z zachwytu, w odurzeniu korzy się przed figurą błazeńską, niby przed cudownem zjawieniem się samego „Najjaśniejszego pana” i ledwie w stanie jest podzielić się z swą Małgosią rewelatorskiem odkryciem: „To jakiś wielki człowiek!”

To wszystko czytamy w wydaniu przeznaczonem dla szkół i samouków... W istocie, może to służyć jako pouczający przykład, jak nie należy i nie wolno interpretować tekstów. Bo to wszystko, od A do Z, jest z palca wyssane. Skąd p. Kucharski czerpie wiadomości, że „stary Jowialski popada w zachwyt“, kiedy jedyna informacja autora brzmi: „Zdziwienie powszechne“? A informacja tycząca samego