Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

ważne zaprzątały sprawy, nie wiedział nawet, co mu służba podawała.
I dziś spieszył się z obiadem. To pogańskie zbiegowisko zatruło mu pierwsze dni pobytu w Rzymie.
Na samym wstępie swojej działalności spotkał się z przeszkodą, jakiej się nie spodziewał.
Świadek tryumfującego chrześciaństwa, nie miał on już w sobie uległości pierwszych wyznawców Chrystusa, którzy szukali w nowej wierze pociechy i zapomnienia. Dla niego nie była nauka Zbawiciela jedynie balsamem na rany duchowe i społeczne.
Potomek wolnego rodu, syn dostojnika z przybocznej straży cesarskiej, wnuk i prawnuk naczelników plemienia allemańskiego, nie doznał on na sobie bezwzględności urządzeń starego świata, tak okrutnych dla słabych i ubogich, świeża zaś cywilizacya nie zdążyła jeszcze zatruć jego serca sceptycyzmem.
Wniósł on do chrześciaństwa pierwotną siłę duchową i fizyczną ludów barbarzyńskich, nie mającą nic wspólnego z rezygnacyą wydziedziczonych i zrozpaczonych grecko-rzymskiego społeczeństwa, którzy znosili biernie prześladowanie istniejącego porządku.
Przylgnąwszy do nauki Chrystusa z całą gwałtownością i ufnością natury dziewiczej, pragnął Bogu, którego umiłował gorąco, służyć czynnie, bez względu na drogi i środki. Bóg, wybrany przez niego, miał rozkazywać całemu światu, ktoby się zaś tym sprawiedliwym rządom opierał, był jego wrogiem osobistym.
Krew matki Hiszpanki dodała do żywej, szczerej wiary wojewody przymieszkę fanatyzmu, który