— Jeszcze się o tem mój sokół sam przekona, bo młodość bez miłości byłaby jak wiosna bez słowika. W latach dojrzalszych...
Teodoryk machnął ręką.
Wojewoda milczał.
Szukał on ciągle sposobności zbliżenia się do Fausty Auzonii, lecz stanowisko wrogie, jakie zajął wobec pogaństwa, zamknęło mu do niej drogę. Ilekroć zastukał do furty Atrium Westy, kapłanka albo spełniała swoje czynności, albo była na mieście, zaś z domami patrycyuszowskiemi, które odwiedzała, nie miał żadnych stosunków. Arystokracya rzymska nie dopuszczała go do siebie.
Odcięty od całego otoczenia Fausty Auzonii, spotykał ją tylko od czasu do czasu na ulicy i wówczas bronił mu do niej przystępu liczny dwór i obyczaj. Ta nietykalność westalki drażniła jego niecierpliwość.
Gdy tak przemyśliwał nad środkami usunięcia przeszkód, dzielących go od Fausty Auzonii, pomógł mu wypadek. Do Rzymu przybył w przejeździe z Konstantynopola do Wiennny komes[1] Walens, naczelnik przybocznej straży imperatora Teodozyusza, który zajmował kiedyś w dawnej stolicy jego stanowisko. Komes nie był widocznie tak gorliwym sługą prawdziwego Boga, jak on, bo hulaszcza młodzież rzymska urządziła na jego cześć biesiadę w domu tragicznej histryonki Emilii, znanej w całem cesarstwie z rozpusty. Na tę ucztę zaproszono i wojewodę Italii, ulegając żądaniu gościa.
- ↑ Komes = comes, tytuł naczelnika przybocznej straży cesarskiej i najwyższych dygnitarzów państwa.