niezręczni rabusie, (bo zręczni wypływają na wierzch) pracownicy i pracownice niegodziwości, hultaje i hultajki, ludzie bez skrupułu z podartemi łokciami, łajdacy przywiedzeni do nędzy, łotrowie źle wynagrodzeni, rabusie zwyciężeni w pojedynku społecznym, wygłodniali żarłocy, wyrobnicy występku, nędznicy w podwójnem i opłakanem znaczeniu tego wyrazu. Rozum ludzki zmarł tu, zbydlęciał. Jest to śmietnik dusz.
Gromadzi się to w kącie, gdzie kiedy niekiedy przesunie się miotła, zwana przyzwoitością policyjną. Takim śmietnikiem w St. Malo była Jacressarda.
W jaskini tej nie spotykamy wielkich zbrodniarzy, bandytów, zbójców, krzepkich dzieci ciemnoty i nędzy. Jeśli z nich który popełnił zabójstwo, to w stanie bydlęcego opilstwa; najwięcej tu bywa złodziejów i oszustów. Plwociny to raczej, niż wymioty społeczeństwa. Łajdaków, włóczęgów i żebraków pełno, ale rozbójników mało. Wszelako nie trzeba zbytecznie temu ufać. Pośród tych włóczęgów trafisz czasem na wielkich zbrodniarzy. Pewnego razu zarzucając sieci na szynkownię zwaną Epi-scié, która była tem w Paryżu, czem Jacressarda w St. Malo, policja złowiła sławnego Lacenaire.
Legowiska te wszystko przyjmują. Upadek równa wszystkie stany. Czasami wpadnie tam i odarta uczciwość. Cnota i prawość miewają takie przygody. Wogóle nie trzeba zbytecznie cenić Luwrów, ani zbyt gardzić galerami. Szacunek publiczny, zarówno, jak powszechną naganę, należy poddawać roztropnej krytyce. Zdarzają się bowiem niespodzianki. Czasami we wszetecznej norze trafisz na anioła, lub w gnoju na perłę — tak, znajdują się niekiedy te posępne i olśniewające skarby.
Jacressarda była raczej podwórkiem, niż domem i raczej studnią, niż podwórkiem. Od ulicy nie miała
Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/147
Ta strona została przepisana.