Strona:PL Władysław Orkan-Miłość pasterska 056.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

inszy stwór rozszerzył, wsunęła głowę wiewiórka. Porozpatrywała się naprzód ciekawie, a potem wśliznęła zwinnie. Pomknęła kominem w górę, przepatrzyła, aza wróg jaki w ciemności nie czyha, poczem sfurgnęła na dół, popróbowała powietrznego tańca »od ściany do ściany«, wreszcie uczaiła się, dysząc, przy otworze:
Znowu nastała cichość.
Nie uszła chwila, jak się ozwały stąpania, i do schroniska wprowadziło się dwoje młodych: pasterz i pasterka.
— Tu przeczekamy — zadudnił głos pasterza we wnętrzu.
Ptaszęta, zaniepokojone, kręciły główkami, dumając, czyby nie wymknąć. Ale widząc, że młodzi bez żadnego złego zamiaru tu weszli, uspokoiły się i zapadły na nowo w półsen czuwający.
Wiewiórka też za ich wejściem wymsknęła się otworem na zewnątrz, a za moment wraziła łebek, posłuchała i cała się wewinęła z powrotem na miejsce.
Młodzi stali czas jakiś milcząco, nastrojeni podobnie, jak wszystek dookoła żywot. Martwa cisza oczekiwania i ich przygniotła. Jednotonne uczucie szło po włóknach-żyłach wszystkich jednem powietrzem choć różnie albo i zgoła utajenie dychających jestestw.
Burza się zbliżała zwolna. Różne znaki zbliżenie się jej powiadały. Słychać było jakoby olbrzy-