Strona:PL Władysław Orkan-Miłość pasterska 074.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i przed obrazem Matki Boskiej zmówił zawsze »Zdrowaś Marya«.
I był na dzień, jakibądź przyjdzie, spokojny. Pewnym był w sercu, że mu się nic nie może stać złego.
Ten obraz najbardziej ze wszystkich lubiał. Święta Barbara, co nad oknem wisiała, zdawała mu się jakąś wielką panią, święta Katarzyna znowu wolowatą, święty Franciszek zaś całkiem był podobny do braciszka, co po kweście chadzał i tabakę co chwila do nosa zapychał. A Matka Boska na tym obrazie tak była ślicznie udana, że aż serce tajało na Jej widok. Wysmukła była i w niebieskiej sukni, białą wstęgą przepasana, stała stopkami na okrągłej ziemi, a u stópek Jej wił się smok — trzymała na lewem ręku małego Panajezusa, który miał znowu w ręce krzyżyk, o długiej bardzo lasce, ostro zakończonej —: tę laskę ze swawolnym uśmiechem wbijał w oko smoka. Ale to jeszcze nic. Najcudniejsza ze wszystkiego była twarz Matki Boskiej, tak piękna, jakiej na ziemi Wojtuś nie przypuszczał, wierzył, że z nieba być napewno musi — i oczy, takie dobre i tak patrzące prosto w serce, że nicbyś już przed niemi nie skrył. I gdzieś się obrócił, to patrzyły za tobą. Te oczy Wojtuś wszędzie na sobie czuł. Tym oczom poddawał się w opiekę. Wiedział, że go wszędzie będą strzedz i chronić od nieszczęścia.
Raz doznał na sobie ich cudu... Było to przed