Strona:PL Władysław Orkan-Miłość pasterska 143.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żnościach, jak przy każdej inszej robocie. Przyjdzie czas — postarzejesz — to ci samo każe o tem myśleć. Teraz tobie w uszach gra młodość — to jakoż czego inszego możesz słuchać? Słyszysz — pewnie, ale tak, jak kiedy w karczmie tańczysz: — tu cie war unosi, tu ci grają, a kanyś tam nieszpory śpiewają... A co do tego, coś powyżej przytoczył, to ja dumam tak: Umrze świec, to wspominają go ludzie, źle abo dobrze, pokiel nie zedrą butów, co im zrobił. Umrze bednarz, to żyje w pamięci, pokąd sie jego beczki nie rozlecą. Jak był rzadkim bednarzem, to jeszcze wspomną go czasem: »Ten robił dobre konewki, abo owo«... Umrze człek co ma dzieci, to jeszcze wnęki, jak go za żywa baczyły, przypomną... Zresztą niepamięć pokryje — tego, jako i tamtego. Umarł na piekne i — koniec. A jak zaś trafi sie człek z talantem rzadkim, to on tak nie minie łacwo... Widzisz hań tę dzwonnicę? (wskazuje).

pomocnik.

Ba dyć ją wsze mam na oczach...

gróbarz.

Stawiał ją Majster z Gronia. Tak go nazywali. Bedzie temu sto roków, abo może i więcy, jak pomarł. I do dzisiednia imię jego żyje. Tak i z Jaśkiem...