Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 009.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Turbacz, jak się już rzekło, wysoko czoło dźwiga nad gromadą Gorców. Stoi w pośrodku nich, jak gazda przygarbiony wiekami i rządzi. Nie może ino baczyć na te wierchy, co nie mają z nim blizkiego krewieństwa, jako od czasu niepile. Za to oba ramiona rozciągnął nad dziatwą: prawe nad Kopą i nad Turbaczykiem, lewe zaś nad Obidowcem, nie widząc Suhory, bo ta się dużo poniżyła.
Z pod pazuchy tych ramion wytrysły roztoki i pośród ścisłych Brzyzków niewidocznie płyną, szukając się z gorączką w zagłębieniach leśnych. Aż spotkały się w dolinie i witają się w milczeniu, w cichym uścisku idą razem aż do wązkiej bramy, do onego wąwozu, który zamknął kotlinę, i stąd, porwane szałem rozhukania, jedną roztoką dalej pędzą.
Wszystkie zbocza, okalające dolinę ściśnioną, i Turbaczyka i Suhory, szarzeją wrębami, są, jako cmentarze stare z pomnikami pniaków.