Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 023.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jomy — a miejcie oczy ku patrzeniu. Czy nie słyszycie, co to klątw nad waszą głową?
Rakoczy ze zdziwieniem zauważać począł, że to nie są przywidy człeka, ani bajki. Ptactwo latało bez upamiętania z inakszym krzykiem, niż zwyczajnie. A ów człek, widząc zastanowienie u Franka, jął łagodniej, z prośbą w głosie przedstawiać mu dalej:
— To dopiero jedno drzewo... A telo już postrachu wzbudziło dokoła. Osądźcie, kielo krzywdy zrobiliście światu. Bo nie myślcie jako insi, że las, to jak zboże. Zetnie sie i posieje, i nowe urośnie. Tak ino myślą bezrozumni, abo ci, co nie mają nijakiego zmysłu. A jeżeli człek ma uszy, to na to, by słuchał; oczy też nie na co insze, jak ino na to, aby patrzał. Ale patrzeć, moiściewy, to jeszcze nie sztuka, bo to bądź-kto potrafi, ino trzeba widzieć, trzeba umieć tak po ludzku oczami pomyśleć. To wtedy i las inaczej bedzie sie przedstawiał. Dy to świat nie podlejszy od naskiego świata. A więcej w nim ciekawości, niżby se kto myślał. Przemieszkują tu narody nie głupsze od ludzi, choćby ino, na ten przykład, mrowczyce robotne. A inszych stworzeń co niemiara, ani wypamiętać. Żebyście tak rankiem przyszli, przysłuchali sie uważnie, jak to wszystko gwarzy... Gwar telo przerozmaitych, bo każde ma swoją, że choćby człek całe życie wsłuchiwał sie pil-