Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W głębie rozpadłych, wązkich szczelin
I wyczuwają palcami korzeni
Skryte głęboko pod skałami skarby.
Albo na ziemię kładą się cieniami
I, wstrzymując dech, słuchają,
Co tam w głębi dzwoni.
A to dzwonią owce białe, idące uboczą;
Wełna im się zdala srebrzy,
Jak te włosy fal,
Wspinających się w księżycu
Ku urwistym brzegom.
Przeszły ubocz,
Już dochodzą pod zamglony wierch...
A małe jagnię ostało,
Nie może nadążyć,
Samo idzie po polanie, zawodzi i płacze
I woła, woła, by je poczekali.
Ostatniej owcy grzbiet łysnął za wierchem.
W głuchej ciszy słychać jeno ten samotny płacz.
O kraju! O dolino smutku!
Tam — przy nieznanem drzewie
Ukryty drogi skarb,
O którym nikto nie wie...

Wszedł w wąwóz. Huk roztoki zgłuszył dalsze słowa. Niezadługo minął wąwóz, przeszedł wązką bramę i ujrzał się na drodze w przestronnej dolinie, wśród ugorów rozległych, na krańcu Przysłopia.