Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 077.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

W chałupie mrocznej radzili ojcowie. Nad losem dzieci swoich dumali po ciemku, układając w rozumach słowa przeznaczenia.
Ślebodną chwilę wybrał Suhaj, bo wieczór w niedzielę, kiedy się naród z urzędu potracił, i każde poszło z Panem Bogiem do swojej chałupy. Ostał się sam z Cichańskim, ojcem jedynaka. I w bezpiecznym spokoju mogli wzajem radzić.
Mówili zwolna, pomału, nie spiesząc się zbytnio. Każdy długo ważył słowa, nim je wypowiedział. Oba czuli w sercach swoich, że co tu uradzą, to tam Pan Bóg nieomylnie do wyroków włączy.
— Tak, moiściewy — prawił Suhaj — ochotnych nie braknie. Co sie też tu nazachodzą! To z tej, to z owej strony... Bo majątek niemały, rola odpowiednia. I zresztą Sołtysówna, to nie byle kopyść. Trafiają sie i z gruntem, i ze stówkami, ba, nawet i tysiące paru obiecuje. Ale coż z tego? Dy wiecie, jaka dzisiaj młodzież.