Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 169.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bóg na to człekowi dał rozum, aby sam o sobie radził. Pomyślcie ino trochę. Tak źle, to trza inaczej gazdować. Sposób sie znajdzie, jak sie go poszuka. Przypuśćmy: jedziecie z sianem; wóz wam sie obalił; mocy tyle niema w rękach, żeby go podźwignąć; wtedy szukacie sposobu i musicie znaleźć.
— Kiedy to życie, moiściewy, cięższe od tego wozu...
— A i tak je dźwigacie na plecach.
— Co robić!
— Nie stękać pod niem, ino sie ratować, póki do ziemi nie przyciśnie. Życie, powiadacie, cięższe, niż ze sianem wóz. Chałupę można przenieść, nie burtając dachu, jak sie sposobu zażyje. Ale człek naski to tak: rękami bedzie myślał, zamiast głową. To sie też jak wół narobi, ręce do łokci poudziera, i to wszystko na skapane.
— Dyć tak, bo nie inaczej. Ale kto na to poradzi?
— Człek ledwie rad, że żyje. Jeszczeby miał dumać!
— Skorośmy już o wozie zaczęli, to przypowiedzmy dalej. Widzieliście wy kiedy, żeby wóz woły uciągnęły, choćby ich i dziesięć było, jak sie je tak pozaprzęga, że każdy w inną stronę ciągnie?