Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
VIII.

Jesień, posuwając się roztokami w górę, stanęła wreszcie w Hucisku. Tchnienie jej urokiem padło na całą dolinę. Najpierw trawy leśne po wrębach poczęły tracić zieloność przybladłą i przybierać różne stroje, coraz to czerwieńsze. Zdaleka patrzeć, zdawało się, jak gdyby chusty olbrzymie, stu kolorami wyszywane, rozciągnął ktoś po zboczach; takiem bogactwem barw nieznanych kraśniały teraz wręby. Potom krzewy przyleśne, na które padł od spłomienionych traw odblask, poczęły się rumieńcem krwawić, i czerwieniały zdala purpurowymi płatkami. Wreszcie po wszystkich zboczach roztrącone buki, gdzieniegdzie udające las rozgałęzieniem, poczęły żółknieć i rdzawić się liśćmi, przez co nadawały dolinie ubranej jakiś wyraz przedśmiertny.
Jedynie smreki i jedle nie zmieniły stroju. Tak samo czerniły się i zieleniły, jak przedtem. Ale ich mało znać było wśród bogato wzorzystych, zżółkłych i zczerwieniałych obrazów. Gdzie-