Z głębi serca przywalonego ciężarem dobywał się żal kłujący ostrymi nożami, rozchodził się męczarnią po ciele i ogarnywał bólem całą duszę: okrutny żal do Hanki...
— Jakże ona mogła przystać? Jak mogła dać sie nakłonić? Jak mogła, jak mogła!...
To znowu gniew i oburzenie na Suhaja tamowały żal, cisnący się już do ócz łzami kolącemi.
— A może on ją zmusił, zniewolił przemocą? Może ją katował strasznie i musiała sie pozornie zgodzić, nie mogąc dłużej znieść bolu i męki... Co ona tam teraz musi cierpieć w sercu! Jakie udręczenia straszne!... O, żeby ja cię teraz dopadł! Odpłaciłbych ci za nią, kacie! Słowami bych cię zabił naprzód, nim bych jeszcze dłoń podniósł...
Oburzenie, klątwami wyrzucane, cichło, a żal do Hanki znowu się przywracał i rósł gorzkimi przypływami serca.
— Jak mogła jednak dać sie tak przymusić? Choćby ją i niewolili — to cóż, to mogła uciec! Wiedziała przecie, kany Franek mieszka... I nawet mu ani słówkiem o swojej biedzie nie doniesła! Przecie jej chyba nie więzili w domu... Gdyby tam był wiedział o tem, ostawiłby wszystko i przybiegłby jej na obronę, albo zabrałby ją z sobą, nie pytając sie nikogo o przyzwolenie. Niechżeby wtedy Suhaj wściekłość
Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 210.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.