Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 234.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sie zdawało, że jakiś grzech na duszy dźwigam. Poszłach do spowiedzi, powiedziałach księdzu wszystko, ale i to nie pomogło. O ciebie byłach w sercu niespokojna, bo wiem, jakiś ty do wszystkiego nagły. Myślę se: «Kto wie, co se mógł udumać, na jakie złe postanowienie trafić...» I już mnie nic nie ciekawiło, ino to, co sie kany z tobą dzieje. A tu, jak na despet, nikt z dołu nie przychodził; potem, choć-em sie spotkała z kim z ludzi, nikto mi nijak nie umiał powiedzieć. I przeżyłach dużo czasów w niespokojności trawiącej. Przecie se możesz uważyć...
Franek podziękował jej uściśnieniem dłoni, choć mało co i słyszał z tego, co mówiła.
— Dopiero, jak mi donieśli, że w Hucisku ostajesz, wtedy mię trwoga o cię opuściła. Ale wsze było mi przykro. Zbierałach sie iść do ciebie, ino tak zawdy cosi zachodziło. Miałach też niemały kłopot...
— Wiem, wiem — przerwał Franek, nie chcąc, aby mu o tem sama powiadała.
— Skądże wiesz?
— Od ludzi...
Pomilczała jakąś chwilę, poczem rozpoczęła o powodzeniu obecnem.
— Teraz u nas tak, jak dawniej... Jędrek do lasa jeździ, i dziś pojechał, ledwo sie na dzień namieniało, ja koło domu zrabiam, co potrzeba, a ta zaś mała pasie, choć jej bydło nie chce