Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom II 248.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Widział też Hankę z Michałem, oboje rozśmianych, ubranych jak na wesele w jaskrawe bukiety; koło nich drużbów, zawodzących głośno...

»Hej! powiadają miemce,
Że my cudzoziemce...«

Widział Suhaja pośród całej zebranej rady Przysłopia, prawiącego o rozumie i o roztropności; Bekaca, opowiadającego coś Chudomiętowi, który się dziwił słowami: «Ho! ho! moiściewy...» Widział Teklę, dźwigającą ociepkę cetyny i kryjącą w oczach mądrych jakieś ważne słowa... Widział nawet i Błażeja, który z ciekawości chytrej przyłączył się, by obaczyć, gdzie Rakoczy pójdzie.
A poza tą procesyą, jak poza płynącą rzeką, widział: Cyrka, patrzącego za nim cichym smutkiem, Drozda, szukającego głodnemi oczami żywiny jakiej we wodzie i Dyabła, wychylającego się z poza nich twarzą, w której na wieki zaskrzepły strach i śmiech pospołu. Uboczą, zdawało mu się, szedł Dyzma ze swoim Burkiem.
Powoli stracił z oczu całą procesyę. Ostali przy nim jeno ci ostatni, jak pnie przez rzekę mętną, na bok odniesieni.
Coraz przestrzeńszy smutek wpływał w jego duszę.