Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 018.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bało, bo stary był zajęty sprawami gminnemi nie na żarty.
Czy to bitka o miedzę, czy kłótnia o drzewa, czy jakie insze sąsiedzkie zatargi — zawdy i wszędy trza było Suhaja, coby na miejscu osądził. W takich sprawach Suhaj trzymał się stale środka. Nie stawał po stronie szkodę czyniącej, ani poszkodowanej, ale obie karał jednaką kwotą. I w sercu przekonany był, że dobrze czyni, a przedewszystkiem rozsądnie. Na rozsądku bowiem stał i kościół jego prastarych wierzeń.
Poważali go też wszyscy za stałość zasad wygłaszanych, szanowali za sprawiedliwość, z jaką ściągał kary, bali się, jako władzy widomej w Przysłopiu.
Bali się wszyscy — prócz jednego Franka Rakoczego.
— Tenby sie — powiadali — i dyabła samego nie uląkł, a nie to-boże Suhaja. Wygląda, jak sam święty Michał na obrazie. Kieby ino zbroję na się przywdział: rycerz i rycerz...
— Skąd sie też ta taki wziął na świecie! Powiedzcie...
— Aboście to nie znali Rakoczych? Dyć wszyscy byli tacy. Jeden w drugiego chłop, jak wyciesany!
— Opowiadali ojcowie nasi — mówią starzy — jacy to byli przodkowie jego możni i skąd