Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 023.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Cóż to za wielkie święto u Suhaja? Czy sądy gminne wróciły do wójta? Oddawna nie widziała już jego chałupa tylu na raz sędziwych gazdów. A to wszystko starzy, rodowi. Są Cichańscy, Sołtysi, bracia i bratankowie starego Suhaja, jest Gniecki, hruby gazda, piszący się Nieckim, jest z rodu Michalczewskich stary Domagała, jest jeszcze wielu innych równie niepoślednich...
Poschodzili się wszyscy na wezwanie wójta i zasiedli rzędem długie ławy, dumając, co im to ma stary Suhaj oznajmić. Każdy w skrytości serca swego myśli, że jeśli o podatkach mowa będzie jak łońskiego roku, to się milczkiem wyniesie.
— Dość już tych dodatków — mruknął Gniecki. — Dyabli wiedzą, kie im sie to przewali...
— Hej! a tu nowe ciężary idą. Jak i z tą szkołą... potrzebne to było?
— Dyć powiedzcie! Lubomierz nima szkoły,