Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 078.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Nazajutrz, nim słonko wyszło, zerwał się Franek z pościeli, zarzucił biały serdak na ramiona i wyszedł przed sień, na osiedle. Niedaleko była studzienka nieduża, gdzie owce pijały wodę, wracając z pastwiska. Poskoczył ku niej, nachylił się i czerpał dłońmi zimną wodę, chlustając na twarz, na włosy, na odsłoniętą szyję. Parskał przytem głośno, jak pławiący się w rzece młody źróbek, gdy mu się nozdrza zalewają wodą. Potem rękawem lnianej koszuli przetarł oczy i obejrzał się po świecie...
— Prześliczny ranek! Cudowny się zapowiada dzień — pomyślał. — Trzeba wygnać owce, niech sie o chłodzie napasą, bo przed południem będzie gorąc i upał słoneczny.
Nie poszedł już do izby, żeby przetwieraniem się nie zbudzić szwagra, który późno wrócił, ba ruszył prosto ku owczarni i odsunął wrota. Wysypały się owce rozespane, jedna za