Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 087.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wała za siebie i zbliżając się z uśmiechem skrytym, zagadnęła wujka swego, niby od niechcenia:
— Kto pierwej najdzie szczęście?
Rozbawiła szczerze Franka ta przebiegłość kobieca u dziecka i pomyślał sobie zaraz:
— Gotuje się komuś bieda na tym świecie... Oj, niemały los!
Nie chcąc jednak płoszyć prędko wesołości pustej, postąpił parę kroków na zagon i, schylając się, udawał, że pilnie szuka tego szczęścia, a nie może znaleźć. Marysi aż łzy w oczach stały od śmiechu i szczęśliwości wielkiej; nie mogła już wytrzymać dłużej, by nie parsknąć głośno i nie zdradzić się przed wujkiem.
— Ja już mam szczęście.
— Pokaż! — zawołał z uśmiechem.
Podbiegła i, wyciągając naprzód obie skurczone piąstki, pytała się:
— W której? Niech ujek zgadnie, w której ręce szczęście?
— W tej...
— A nie!
— To może w tej...
— A nie!
Śmiała się coraz głośniej i tańczyła przed nim, podrygując na palcach.
Pobłażliwie przebaczył to niewinne kłamstwo, ale chciał się przekonać.
— Otwórz obie ręce — powiedział.