Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 099.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

twiej uciągnie wóz troje, niż jedno, ale ja sie do jarzma nie nadaję.
— Przyzwyczaisz sie — odparł szwagier. — Bo i wół z początku, nim sie wciągnie....
— O ludziach — przerwał Rakoczy — dwojaki trza mieć sąd. Bo nie każdy ma naturę wołu i nie każdy przed oczyma widzi ino żłób!
Siłą wstrzymywał cały potok słów, by ich nie wylać na woli łeb szwagra, nie umiejącego pojąć, czem Franka uraził, kiedy mu przecie dobrze radził i po przyjacielsku.
Rakoczy dyszał ciężko, odganiając goryczą przesiąknięte myśli, co jak osy zjadliwe, siadały mu na wargach i doiły krew ściętą ostremi żądłami. Po próżnicy ciskać się na czyjąś głupotę. Trza się już zgodzić na to i nie mieć za złe temu, co się już ladajakim urodził człowiekiem.
Żeby przeciąć gadanie dalsze o rozłące, a podać przytem powód prosty, zrozumiały wszystkim, powiedział głośno i dobitnie:
— Myślę sie żenić. Oto jest cała długa historja rzeczy.
— Tak mów! — zawołała Zośka. — Nie o żadnej rozłące... Wiedziałach ja oddawna, jaki mól na sercu twojem siedzi.
Ale szwagier nie uradował się tak bardzo, choć i on wiedział, o kim Franek przemyśliwa często. Wiedział przytem, że Suhaj nie wyda