Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 100.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jedynaczki z chałupy, i Franek, chcąc się żenić, musiałby opuścić swoją część zagrody. To jedno dobro. Ale drugie na to miejsce wchodzi zło niemałe. Bo Suhaj, ostawiając Hance majątek swój cały, radby pewnie zięcia przyjąć z pieniądzmi dużemi. Juści Franek z chałupy będzie wypłat ciągnął i kosztów mu narobi... Czy tak, czy owak, to zawdy źle i nieporęcznie. Wyjścia zaś niema żadnego. Chyba jeszcze Bóg zlituje się nad ludźmi i powoła niektórych zawczasu do swojej chwały niebieskiej... Ale o tem cicho. Trza teraz myśleć nad tem, żeby oddalić postanowienie prędkie, jak się da, na później, a może się przecie rozejdzie to wszystko, jak się rozchodzą nieraz chmury ciężkie, zagrażające gradem wielkim i straszną ulewą.
Z tą myślą też odezwał się nieśmiało:
— No dyć dobrze... Ożenić sie każdy może, nikt nie zabroni. Ale pilności takiej robić nie trza, bo potem...
— Was już nie bedzie boleć, co potem nastąpi! — zawołał Franek. — Wy sie nie trapcie tem, co kogo spotka. A ze swoich rad możecie bicze kręcić, bo was przeznaczenie na doradcę swojego nie pyta... Przestał nagle, bo usłyszał kroki w sieni, a nie chciał przy obcych ludziach robić w domu piekła.
Ledwie usiadł na ławie, kiedy drzwi się otwarły, i do izby wszedł z »pochwałą Bożą«