Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 108.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

swoją, a nie wstydził się Pana Boga, choć nie taki chyrlak był, jak wy. Pójdźno Hanuś — pociągnęła za rękę towarzyszkę swoją. — Nauczmy go, jak ma swoje święte przykazania czcić i szanować.
Zrobiło się w izbie jasno, gdy weszły obie: tyle promieni było w chustkach, w szerokich spódnicach, tyle białego śmiechu w twarzach, tyle świateł w oczach.
Przypadły do Jędrzeja, siedzącego nizko i, nachylając się z obu stron, mówiły, każda do jednego ucha:
— Pierwsze: Nie bedziesz miał innej baby, ba swoją rodzoną... Drugie: Nie bedziesz miał swojej woli, jak ona ci nie da... Trzecie: Nie bedziesz robił swoim dumem nic, o czemby ona przódy nie wiedziała... Czwarte: Nie bedziesz jej zakazywał chodzić po odpustach... Piąte...
— A dejcież mi święty spokój! Niech idzie, niech robi, co żywnie chce! Ino mi już nie wrzeszczcie dłużej nad uszami, bo mi łeb na ćwierci pęknie, w drzazgi sie rozleci!... Co to za naród babski! La wszyteckich świętych...
Opuściły go ze śmiechem, otoczyły Zośkę i z radością pomagały jej zawdziewać łachy, które kładła gorączkowo z pośpiechem na siebie, żeby nie dać chłopu czasu do rozmyślenia.
»Byczy ozór« znikł. Skorzystał z przykazań babskich i z chwili, kiedy Franek skoczył do