Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przód lub ostawały za nimi, szeptała, przytulając się do niego:
— Mój!...
A Rakoczym dreszcz wstrząsał, jak smrekiem, kiedy gorący wiatr uderzy weń.
Długo szli roztoką na dół, zanim się zmrokczyło. Stanęli wówczas i poczęli radzić, kędy się mają udać i do kogo, żeby trafić na ludzi dobrych i gościnnych, którzyby ich chętnie przenocowali, nie okazując twarzy chmurnych, jak się to nieraz zdarza szukającym u ludzi noclegu.
Uradzili se, że najlepiej nie szukać daleko, ale zboczyć do chałup w najbliższe osiedle, a sam Anioł Stróż ich zaprowadzi do ludzi sprawiedliwych. I tak się stało. Anioł Stróż zaprowadził ich do swego imiennika, bo gazda, z którym się spotkali w progu, kiedy otworzyli drzwi pierwszej chałupy, nazywał się Janioł. Nie wiedzieć ino, czy z rodu Janiołów, czy też go tak ludzie między sobą przezwali. Poznali go, i on ich poznał; spotykali się bowiem często niedawnemi laty, jak na gorzeckich polanach bacował.
— To wy tu mieszkacie?
— A tu, widzicie ludkowie, moja dziedzina.
— A my myśleli, że koło kościoła...
— Dyć mie Janiołem nazywają, bo wiecie o tem, ale mie od kościoła precki odegnali. Tacy to ludzie, moiściewy, taki świat łakomy na dobra ziemskie.