Strona:PL Władysław Orkan-W Roztokach tom I 145.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zebranych narodów, o których się jeno ze słuchu wie i z opowieści.
Oto idą Zakopiańcy: naród strasznie chytry, umiejący i djabła samego oszukać, jakby tego trza było koniecznie. Wysoko się niesą po nad głowy, pamiętają, widać, jeszcze owe dobre czasy, kiedy to Luptów drżał przed ich potęgą, a narody podhalańskie czuły ich przewagę i podziwiały ich jastrzębią drapieżność i siłę. Teraz jakieś kupiectwo ich opanowało, chciwość ludzka na pieniądze, i zmaleli przez to...
Rakoczy z ciekawością patrzał na tych ludzi, których dziady i ojcowie po dziś dzień żyją w pamięci narodu.
— Harne chłopy, na poziór, umieją sie trzymać ostro, ale to nie tamci... Ho! Zbójnickiego mało w nich ostało. Jakaś dziwna letkomyślność wyziera im z oczu. Djable sztuczki jeszcze, widać, drzemią w ich naturze, ale na herszta u żadnego nie widać przymiotów...
Myśląc to, poczuł w sercu, że jednak rad by nimi przewodzić.
— Zawdy to przecie krew zbójnicka, chłopy, jak te smreki. Ino człowieka niema między nimi...
Idąc dalej, spotykał Podhalanów z różnych miejscowości, jednakich prawie co do wzrostu, różniących się jedynie barwą przyodziewku, po którym też poznawał, skąd którzy pochodzą.