nia dlatego, że otworzyła mu nowe widoki życia, dała pojęcie o szczęściu, niby Arab Słowackiego — spokojnemu rybakowi rzuceniem perły w głębinę; ze szczęścia tego korzystać on już nie mógł, ucieka więc od kochanki do swego dawnego więzienia, t. j. do życia umysłowego, wewnętrznego. Jest to, że tak powiem, symetryczna analogia z owym australczykiem, któremu otworzono nowe horyzonty wiedzy, lecz to mu posłużyło na to tylko, by lepiej poznał swą nędzę, ucieka więc w pustynie: australczyk ów jeszcze nie jest zdolny do transmisyi sił fizycznych na duchowe; ten już nie jest zdolny do retransmisyi sił duchowych na fizyczne.
Ze stanowiska realistycznego niewieleby typom Jellenty było do zarzucenia; chyba to, iż zbyt optymistycznie zapatruje on się na warunki życia nauczyciela prywatnego („Stary kawaler“), który w rzeczywistości, pracując po całych dniach, ledwie jest w stanie zarobić na lichwiarzy, a w powieści jest tak szczęśliwy, że wysiaduje całemi godzinami po cukierniach i spija tam koniaki, jakby jaki renomowany reporter pisma, stojącego „na straży ideałów“, który koniak dostaje darmo za reklamy, pisane dla cukierni. Nauczyciel Jellenty zbiera również pięknie oprawną bibliotekę, jakby jaki rentyer, który na starość bawi się, pięknie oprawnemi, książkami, nie mogąc już czem innem. Nauczyciel Jellenty ma nawet czas i pieniądze, by wyjechać na rendes-vous do Paryża, niby jaki obiecujący synek przedsiębiorcy lub kamienicznika (dawniej do tego celu służyli w powieściach hrabiowie). Nie, szanowny kolego! wierz mi, nauczyciel, któryby chciał u nas zbierać piękną bibliotekę, prze-
Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 089.jpeg
Ta strona została przepisana.