Strona:PL Wacław Potocki-Wojna chocimska 070.jpeg

Ta strona została przepisana.

Tu mi Jerzego znowu, lecz nie z takim gustem,
Wspomniéć, łzą napoiwszy a nie inkaustem
Smutne pióro, przychodzi. Twój-to był stryjeczny,
Znać, że się Lipskim rodził, tak mężny, tak grzeczny!
Widział go wódz, widziało wojsko, widział i ja,
Gdy się spólna nad nami chorągiew rozwija;
Kiedy w śmierci trwalszego szukając żywota,
Gdziekolwiok szczęście do niéj otworzyło wrota,
Żywém sercem rycerskiém — bo pewnie nie musem —
Jako on Kokles rzymski z mężnym Kurcyusem,
Z których tamten do Tybru, ten w pełną trucizny
Przepaść skoczył odważnie, dla miłéj ojczyzny;
Jako trzech Decyusów: dziad z wnukiem i z synem,
Z Scewolą, który rękę spalił przed kominem,
Z temi i których tylko dawne liczą wieki,
Lubo drzewcem kozackie rozrywać pasieki,
Lubo miasta szturmem brać, lubo ich ostrowy,
Do wszytkiego ochoczy, na wszytko gotowy;
Dopiéroż jeśli dała okazya pole,
Nie tak mleko wężowi, nie tak miód mił pczole,
Nie tak upatrzonego chciwy łowiec kota
Lubi: jaka w nim była do harców ochota.
Komu dostać języka śród ordy, śród kosza,
Co mu kraść? przyznawała ćwiczona Wołosza,
Jemu tylo z natury serce dało męztwa,
Że go żadna pogaństwa nie straszyła gęstwa!
Że jako głodny orzeł między dropie wpada,
Grzywacza bierze jastrząb z największego stada,
Ksiądz bezpiecznie brakuje w polu cudze kopy;
Tak on brał z ich szeregów podobniejsze chłopy!
Świadczy Zbaraż, wieczysta cnoty polskiéj proba,
Gdzie han krymski z Chmielnickim sprzysiągszy się oba
Niezliczonym garść naszych zastępem osuli,
Że z nieba tylko pomoc w takiéj cieśni czuli,
Zkąd im Bóg (bo prze zazdrość u króla kredytu
Nie miał) Wiśniowieckiego posłał dla zaszczytu,
Ten sam wojsku świat widziéć, ten dał we złe razy
Tak sromotnéj ojczyźnie uchronić się zmazy,
Gdy rozpaczą i głodem na poły pomarli;
W tym jednym żyli i w tym jednym się oparli.
Niech się Sagunt nie równa i Ostenda z swoim
Oblężeniem, bo to met da pewnie oboim;
Tej morze, tamtego mur wyniesiony z cegły